Meksyk udaje, że istnieje
Już parę razy ktoś się mnie zapytał, „dlaczego ja właściwie kocham ten Meksyk jeśli tak bardzo go krytykuję?” Tak to właśnie działa. Nie wiem, w którym momencie, ale już jakiś czas temu przeszłam z etapu zakochania, gdzie wszystko mnie fascynowało, ciekawiło, było egzotyczne i pociągające; na etap trudnej miłości. Nie wiem jeszcze, czy to bardziej miłość partnerska, która może kiedyś zniknąć i zostać zastąpiona inną; czy może już nawet miłość rodzinna, do końca życia, na dobre i na złe. Nie powiem, że w Meksyku wszystko było idealne, bynajmniej, wiedzą o tym ci, którzy tam mieszkają. „Nie jest idealne” to chyba najbardziej delikatne i dyplomatyczne sformułowanie jakiego w zasadzie mogłabym użyć. Nigdy nie jest mi przyjemnie pisać o trudnych meksykańskich tematach, bo nie chcę, aby wyszło na to, że jest Aż tak tragicznie. Ale z drugiej strony, co mogę zrobić, jeśli w rzeczywistości jest? Wydaje mi się, że zaadoptowałam sobie już Meksyk jako przybranego rodzica, bo gdy jestem po...