Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2012

Halloween vs. Día de los Muertos, część 1. Walmart

Obraz
Rozpoczynam cykl Halloween vs. D í a de los Muertos. Czyli Stany kontra Meksyk, komercja kontra tradycja. Już od początków października ulice, sklepy, wystawy, stragany, zalewają się czaszkami, kościotrupami, dyniami, kośćmi, przebraniami, perukami i wszelkiego rodzaju gadżetami z okazji dnia zmarłych i halloween. Czasem trudno nawet stwierdzić co jest na którą okazję. Jeśli spytać przeciętnego Meksykanina o halloween, to parsknie śmiechem i powie, że to marna gringowska zabawa, tandeta, komercja, gringos nie mają kultury, skąd niby to święto itd. Nie to co Meksyk! My mamy swój D ía de los Muertos ! Tradycja, kultura, od wieków pielęgnowana i wspaniale celebrowana. I racja, D ía de los Muertos to z pewnością najpiękniejsze, najciekawsze i najbardziej wyjątkowe święto w Meksyku. Bez wątpienia moje ulubione. W domach, a nawet w firmach, sklepach i miejscach publicznych; stawia się ofrendas , czyli ołtarzyki poświęcone zmarłym. Na takim ołtarzyku stoi zdjęcie zmarłego, a wokół ro...

W Zoológico de Chapultepec…

Obraz
...można podziwiać aksolotle! A raczej aksolotla, bo był tylko jeden, ale i tak imponujący! Namówiłam meksykańską familię na rodzinną wyprawę do zoo w niedzielę, aby wreszcie zobaczyć je na żywo i zaspokoić moją aksolotlową fanaberię. I oto był. Jeden, różowy, niezwykły. Na żywo robi niesamowite wrażenie. Cortázar miał rację, jest w nich coś nieodgadnionego i wiecznego. Jego różowa skóra nie przypomina ani ryby, ani płaza, to jest skóra! A do tego jeszcze te łapki, naprawdę ma w sobie jakieś człowieczeństwo. Był taki delikatny, wrażliwy i fascynujący. Ale też zniecierpliwiony, dużo się ruszał i kręcił. Ewidentnie coś go niepokoiło, nie chciał mi spojrzeć w oczy. Nie złapaliśmy tego kontaktu, o który mi chodziło. Trochę mnie olał. Ale rozumiem, niedziela, masy ludzi, wszyscy podchodzą, przyklejają twarze, chcą popatrzeć, postukać w szybę, niezbyt odpowiednia okazja do bardziej głębokich i metafizycznych przeżyć. Postanowiłam, że kiedyś na pewno sobie takiego sprawię. Albo nawe...

Maryjko, plis, chroń mnie!

Obraz
Jeżeli ktoś ma wątpliwości, czy żyjemy w czasach, w których istnieje jeszcze jakaś sfera niedotknięta komercją, wolna od kapitalizmu, nieznająca praw rynku, coś czego nie da się kupić czy sprzedać; niech pozbędzie się złudzeń i wątpliwości. Konsumujemy wszystko i bez przerwy. A jeśli wciąż myślisz, że znajdzie się ‘coś’ co nie zostało jeszcze skomercjalizowane, to szybko bierz się za to i rób biznesy, zanim ktoś cię uprzedzi! W końcu każdy z nas szuka, obserwuje, kombinuje, ‘jak tu zrobić coś, czego jeszcze nie było…’, albo przynajmniej zrobić to ‘w taki sposób, jakiego nie było’. Obserwowała, kombinowała i wymyśliła Amparo Serrano. Meksykańska designerka stworzyła firmę „Distroller”, która od kilku lat sprzedaje nam poduszki, plecaki, piórniki, bransoletki, wisiorki, kubki, talerzyki, sztućce, słodycze, zabawki, pocztówki, i wszystko co tylko zechcemy, z wizerunkiem Matki Boskiej z Guadalupe. Oczywiście nie jest to ta prawdziwa Virgen (dziewica, bo tak na nią mówią Meksykanie), ...

Sam sobie nie nalejesz

Obraz
Bo zrobi to za ciebie pracownik stacji benzynowej. Żeby zatankować samochód, nie musisz z niego wcale wychodzić. Podjeżdżasz na właściwe miejsce, mówisz panu ile, lub za ile, płacisz i do widzenia. Takie proste. Dlatego też, każdy pracownik musi zrobić wszystko, aby cię skusić, żebyś to właśnie u niego się zatankował! Macha do ciebie chorągiewką, krzyczy, woła, gwiżdże, czasem nawet zaśpiewa. Musi zwabić klienta, a konkurencja jest duża! Panowie naganiacze czekają na okazję Pan naganiacz z wdziękiem zaprasza do siebie Trzeba tylko uważać. Zasze jak podjeżdżasz na stację, patrz czy licznik jest wyzerowany, bo oszukują na potęgę! Trzeba też wiedzieć na jakiej stacji tankować, bo często jest tak, że licznik benzynowy swoje, a samochodowy swoje (po zatankowaniu ledwo drgnie). No i uwaga, bo stacja wcale nie jest bezpiecznym miejscem (nawet jeśli ma pseudo-kamery). Raz, podczas podróży, nieopatrznie wyszliśmy wszyscy z samochodu zostawiając 500 pesos (=125zł) luzem w samo...

Polskim okiem

Obraz
Na tego artystę trafiłam przez meksykańską stronę poświęconą kulturze w México D.F.  Nazywa się Paweł Kuczyński, jest Polakiem i zajmuje się rysunkiem satyrycznym. Rysunki są genialne! Tutaj serwuję wam kilka, które świetnie odzwierciedlają i wyszydzają smutną meksykańską rzeczywistość. Ale nie poprzestawajcie na tych! Jest dużo więcej i naprawdę warto! Normalnie nasz polski Banksy!;)

Bez korków po mieście

Obraz
Chociaż nikt do końca nie wie ilu dokładnie ludzi mieszka w Mexico D.F (Districto Federal), to nikt też nie ma wątpliwości, że bardzo dużo (żeby nie powiedzieć ‘w chuj’!). Korki, korki, korki. Całe szczęście, że nie muszę poruszać się na co dzień samochodem, bo nie dałabym rady. I ludzie też nie dają. Sposób w jaki chilangos (tak się mówi na mieszkańców stolicy) jeżdżą po ulicach to istna masakra. Przepisy ruchu, światła, znaki drogowe, są bardziej ozdobą niż przestrzeganą zasadą. Ale o jeżdżeniu samochodem, o poruszaniu się i przetrwaniu bez wypadku opowiem innym razem. W Meksyku transport publiczny jest bardzo dobrze rozwinięty. Metro jest jednym z największych na świecie (według Beaty Pawlikowskiej 4 na świecie, przewozi dziennie 4,5mln ludzi). Oprócz tego mamy kilka linii metrobusów (to taki brazylijski wynalazek, popularny w Ameryce Łacińskiej, działa tak jak metro tyle, że jest autobusem i jeździ na ziemi, jeżeli ma to dla was jakikolwiek sens, wpiszcie w google i zobacz...

Pociąg śmierci (to nie jest przyjemny temat)

Obraz
Bestia, bo między innymi tak nazywają pociąg towarowy, który przemierza wzdłuż cały Meksyk (2400 km), symbolizuje temat, którego Meksykanie unikają i nie chcą poruszać - problem migrantów Ameryki Środkowej. Pociąg zaczyna trasę w Ciudad Hidalgo, mieście na granicy z Gwatemalą, a kończy na północy, przy granicy ze Stanami Zjednoczonymi. Transportuje ryż, kukurydzę, oleje, fasolę, soję, sól, cukier oraz węgiel, gaz, materiały łatwopalne, amoniak, kwas siarkowy itd. Jednak poza żywnością i innymi materiałami, jest środkiem transportu dla tysięcy migrantów z Gwatemali, Hondurasu, Salwadoru, Kostaryki; którzy uciekają ze swoich krajów pragnąc lepszego, godnego życia, która ma ich czekać w Ameryce. Na tę drogę, która jest drogą przez piekło, decydują się najbiedniejsi i najbardziej zdesperowani, którzy wolą narazić zdrowie i życie, aby wyrwać się z ekstremalnej biedy, głodu i przemocy, która towarzyszy im na co dzień we własnych krajach. Wybierają tę podróż, bo nie stać ich, aby w inny...

Alacrán

Obraz
Przez nasz dom przewija się dużo ludzi. Mieszkamy w siódemkę, wciąż jeszcze dominuje Europa (Hiszpania x2, Belgia, Polska!) vs. Meksyk x3. Dlatego też mamy wiele wizyt, ktoś przyjeżdża, odjeżdża, kanapa wędruje z pokoju do pokoju. Nie wspomnę już o innych dziadkach leśnych, którzy się zasiedzą, zachleją czy po prostu zostaną na noc;). Lubimy gości, lubimy razem gotować i jeszcze bardziej konsumować! Dlatego też nasze drzwi są zawsze otwarte i zawsze chętnie przyjmujemy każdego. Niektórzy, co prawda, pojawiają się czasem znienacka i zupełnie nieproszeni. Tak właśnie, parę dni temu, pojawił się ten oto osobnik. Zwie się alacrán i jest gatunkiem małego skorpiona. Nie jest bardzo niebezpieczny, ale potrafi ukąsić i nie należy to raczej do przyjemnych doznań. Znaleźliśmy go pod szafką, ale na szczęście już był umarł. Nie wiem o co chodzi, to już 3 którego znajdujemy w domu odkąd tu mieszkamy i za każdym razem martwy. Może tak na koniec życia postanawiają wyjść sobie na światło dzi...

Fajerwerki, trofea i chinelos

Obraz
Po raz kolejny sprawdza się przekonanie, że najlepsze ze wszystkich są tradycyjne, ‘wiejskie’ święta! Chociaż samo słowo ‘wieś’ jakoś mi nie pasuje do meksykańskiej prowincji i za bardzo kojarzy mi się z tą wsią polską. W Meksyku mówi się pueblo , czyli taka nasza wieś, ale jakoś lepiej mi brzmi. Israel, chłopak Marii (Andaluzyjki, z którą mieszkamy), zaprosił nas w sobotę na święto swojego pueblo San Miguel Tlalteteco, które znajduje się blisko DF (Mexico Districto Federal, gdzie mieszkamy) w stanie Morelos. Liczy zaledwie 2 tys. mieszkańców i generalnie, jak to z takimi miejscami bywa, nie ma tam NIC. Jedna główna ulica, tak może miała z 700m, przy niej oczywiście kościół…no i tyle. Ale właśnie do takich miejsc przyjeżdża się dwa razy w roku, kiedy rzeczywiście COŚ się dzieje. Pierwszy raz, to karnawał, a drugi to święto patrona! 29.09 wypadało święto patrona San Miguel’a, więc musieliśmy pojechać. Co znaczy święto patrona? Przez cały rok, patron strzeże wioski przed diab...